Berlin jakiego nie znacie
Berlin jakiego nie znacie

Zakład pogrzebowy "Kluth"

 

O berlińskich zakładach pogrzebowych wspomina w powieści „Dar” Vladimir Nabokov, opisując witrynę udekorowaną miniaturowym krematorium:



„Przed miniaturową amboną małe rzędy. Siedzą na nich miniaturowe lalki wielkości zakrzywionego małego palca. Na samym przedzie, trochę z boku rozpoznajemy - po skrawku białej chusteczki trzymanej przy twarzy - wdowę. Niemieckość sztuki uwodzenia tego modelu już od dawna bawiła Fiodora.

 

 

Na początku dziwi fakt, że zakłady pogrzebowe rozsiane są po całym mieście. Z czasem stają się częścią miasta, podobnie zresztą jak azjatyckie kwiaciarnie i tureckie warzywniaki.

W moim najbliższym sąsiedztwie znajduje się zakład pogrzebowy „Kluth”, który zajmuje dwa pomieszczenia w starej kamienicy. W jednym z nich stoi biurko, w drugim, od ulicy, wystawione są pochówkowe utensylia: trumny i ozdobne urny - jasne dla pań, ciemne dla panów, dla wierzących tradycyjnie - z krzyżem, dla wierzących inaczej - z wzorkami new age. Wśród trumien przeważają modele konwencjonalne, jak np. „niemiecki dąb” z bogatymi zdobieniami. Czasami zdarzają się trumny odlotowe, pomalowane w jaskrawe kolory na biało, niebiesko i żółto, albo modele z motywem wakacyjnym. Trumny widoczne z ulicy mają, podobnie jak meble albo ubrania, przyciągać uwagę potencjalnego klienta. Widać, że taka strategia sprzedaży opłaca się, bo zakład istnieje już ponad 150 lat. Do Schönebergu przeniósł się po wojnie. Wcześniej firma Kluth nie tylko grzebała zmarłych, ale i prowadziła stolarnię, proponując żałobnikom własne wyroby w Kreuzbergu przy Wassertorstr. 22. Założycielem firmy w 1861 był Otto Kluth. I jak to często bywa, po ojcu interes przejął syn - Otto II, a po nim wnuk Otto III. Podczas jednego z nalotów bombowych w trakcie drugiej wojny światowej kamienica w Kreuzbergu pogrzebała pod swoimi gruzami zakład, stolarnię i Otta III razem z rodziną. Szkoda, bo to był „złoty okres” dla zakładów pogrzebowych. Heinz, młodszy brat Otta powrócił z wojennej niewoli dopiero w 1948 roku. To on reanimował zakład na Maxstraße. Kolejny męski potomek rodu Kluth, Axel zarządzał interesem do 2003 roku. Niestety, nie udało mu się spłodzić syna. Córka Axla natomiast nie mogła, albo nie chciała, kierować firmą. Jedynym wyjściem było małżeństwo z młodzieńcem chętnym do kontynuowania tradycji rodzinnej. Na szczęście udało się takiego znaleźć. Inżynier Lenzen jest nie tylko godnym zaufania przedsiębiorcą pogrzebowym, ale obywatelem angażującym się w politykę komunalną.

 

 

Często widzę, jak Państwo Lenzen wychodzą z małą córką na spacer. Zdaje się, że pani Lenzenowa jest właśnie w ciąży. Może na świat po latach posuchy przyjdzie kolejny Otto!



 



Założyciel interesu Otto I

Impreza u grabarza

Pół roku po napisaniu przeze mnie tekstu o zakładzie pogrzebowym "Kluth", znalazłam w skrzynce prospekt informujący o obchodach rocznicy 150 lat istnienia firmy. Stronę tytułową zdobiło zdjęcie dwóch kobiet w biedermeierowskich sukniach, długich i czarnych. Obie patrzą smętnie w obiektyw, co ma prawdopodobnie sugerować, że czarne suknie nie są kaprysem mody. U dołu fotografii widnieje napis:Program jubileuszowy, u góry hasło,150 lat kultury pochówkowej. Dalej znajdziemy informacje o Dniach Otwartej Trumny, o przepraszam, Otwartych Drzwi w zakładzie pogrzebowym "Kluth". Ulotka zachęca do wizyty w firmie, zapraszając potencjalnych gości na przysłowiową lampkę wina. Impreza obfituje w liczne atrakcje. I tak, w piątek o 10.00 rano odbędzie się prezentacja przygotowania trumny do pochówku. O godzinie 11.00 można będzie zwiedzać pomieszczenia zakładu. O 12.00 do akcji wkroczą kamieniarze, a godzinę później goście zostaną wprowadzeni w tajniki preparowania żałobnej wiązanki. Następnie można pójść na wykład o prewencji pochówkowej. Program przewiduje również zwiedzanie Kościoła 12 Apostołów i prelekcję o najnowszych osiągnięciach w dziedzinie zamrażalnictwa. Potem można obejrzeć jeszcze odświętnie ustrojoną kaplicę i żałobne mercedesy. Nie zabraknie również koncertu organowego, który nada uroczystości odpowiednią oprawę. Ale clou programu zapewne będzie sporządzanie własnej maski "przedśmiertnej". Impreza zapowiada się więc bardzo ciekawie. Może tylko zabrakło prawdziwego nieboszczyka. Ale niewykluczone, że któryś z gości nie wytrzyma i z nadmiaru wrażeń kopnie w kalendarz.

Na koniec należy pogratulować i życzyć zakładowi 200 lat istnienia oraz wielu jeszcze takich jubileuszy.