Berlin jakiego nie znacie
Berlin jakiego nie znacie

Yva, legenda berlińskiej fotografii


 Else Ernestine Neuländer urodziła się w styczniu 1900 roku. Była najmłodsza z dziewięciorga rodzeństwa. Jej przodkowie przybyli do Berlina z Dolnego Śląska. Pradziadek Simon Baruch mieszkał jeszcze w Gliwicach. Dziadek prowadził sklep odzieżowy, który przejęła matka Yvy. Rodzina Neuländerów mieszkała w tzw. Mietskaserne. W praktyce było to kilka, czasami kilkanaście czynszówek. Kamienice rozrastały się jak plastry miodu, tworząc coraz więcej wewnętrznych podwórek. Zamożniejsi lokatorzy - oficerowie i urzędnicy - wynajmowali mieszkania na berlińskim belle etage (wysoki parter), biedniejsi gnieździli się w trzewiach kamienicy - w suterenach, na poddaszach, w głębi podwórek, gdzie nie dochodziło już światło dzienne. Kiedy Else była mała, umarł jej ojciec i matka musiała utrzymać całą rodzinę. Niewiele wiemy o życiu Yvy. Nie wiadomo jak zdobyła wykształcenie. Faktem jest, że szybko zaczęła piąć się w górę. Już w 1925 założyła pierwsze atelier fotograficzne przy ulicy Friedrich Wilhelm Straße.

 

W latach dwudziestych dynamicznie rozwijał się rynek wydawniczy. Fotografia stała się medium masowym. Tylko w Berlinie zarejestrowanych było ok. 400 zakładów fotograficznych, 30% z nich prowadziły kobiety. Wydaje się dziesiątki czasopism dla kobiet na każdą potrzebę i każdą kieszeń. Dla kucharki Das Blatt der Frau za 55 fenigów i dla pani z wyższych sfer np. Die Dame za 1,55 reichsmarek.

Yva specjalizowała się w fotografii reklamowej. W nawiązywaniu kontaktów w świecie mody pomagał jej zapewne starszy brat. Fritz miał udziały w salonach mody Kuhnen, znanych z ekskluzywnych futer. Musiał być bardzo zamożny, gdyż w 1933 podarował siostrze samochód.

Yva interesowała się nowinkami w fotografowaniu. Eksperymentowała z naświetlaniem zdjęć, nakładając na siebie obrazy. Wprawdzie była artystką, ale miała też smykałkę do interesów. Jej współpracownica Elisabeth Röttgers wspomina: Yva  robiła to, co przynosiło pieniądze.

Przed sądem zakończyła się jej współpraca z awangardowym artystą Heinzem Hajek-Halkem. Jej owocem  był miedzy innymi portret artystki rozbity na kubistyczne formy. Pomysł dostarczył Halke, natomiast wykonała go Yva, która też posiadała negatyw zdjęcia. Po opublikowaniu  zdjęcia, to ona  zażądała całego honorarium, na co nie zgodził się Halke. Sąd przyznał rację Yvie, a Halke musiał ponieść koszty postępowania sądowego: 7,60 marek opłat sądowych i zapłacić 100 marek grzywny. Żeby uzmysłowić sobie dotkliwość kary, trzeba wiedzieć, że pensja 200 marek brutto uchodziła za ponadprzeciętną, a renta w wysokości 40 marek  miesięcznie za niezłą (dane za Götz Aly Hitlers Volksstaat).

W 1930 Yva przeniosła się do sześciopokojowego mieszkania na Bleibtreustraße 17, niedaleko dynamicznie rozwijającego się Kudammu  w modnej dzielnicy Neuer Westen.

Kurfürstendamm stał się w Berlinie centrum rozrywki. Przewyższa pod tym względem nawet Friedrichstraße. Widać tu prawie wyłącznie kina, kawiarnie, bary, kabarety, piwiarnie i winiarnie, pomiędzy nimi rozsiane są galerie, księgarnie oraz eleganckie i urządzone ze smakiem salony mody.

Z drugiej strony trwał kryzys gospodarczy. W Niemczech było prawie 6 milionów bezrobotnych. Coraz więcej zwolenników zyskiwali naziści.

Lata 1930-1934 były dla Yvy bardzo pracowite. Elisabeth  Röttgers opowiada, jak wieczorami dostarczano do atelier suknie z domów mody. Sesje zdjęciowe odbywały się w nocy, żeby ubrania rano mogły znaleźć się w sklepie. Wieczorami do zakładu przychodziły modelki, młode dziewczyny tęskniące za wielką karierą. Za dnia statystowały w wytwórni filmowej UFA, a wieczorami dorabiały pozowaniem. Zarabiały 3-5 marek od stroju. Najwyższe stawki dzienne za szczególnie pracochłonne inscenizacje dochodziły do 25 marek. Szczególnie ulubione wśród modelek były fotograficzne komiksy pod tajemniczymi tytułami,  jak np. Kasia Lampe – dziewczyna z Braunsschweig, albo jak spreparować wielka damę.

W 1933, po dojściu Hitlera do władzy, nazwisko Neuländer pojawiło się w spisie prasowym w rubryce Obcokrajowcy i żydzi. Brunatna agitka Deutsche Kultur Wacht – Blätter des Kampfbundes für Deutsche Kultur opublikowała artykuł o wydawnictwie Ullstein:

Nadworni fotografowie w wydawnictwie Ullstein nazywają się Salomon, Munkasci, Balassa, d`Òra, Yva, Binder, Marcus. Nie ma tu żadnego aryjczyka. Czasopismo „Die Dame” z drugiego kwietnia zawiera tylko 2 zdjęcia niemieckich fotografów, za to 21 żydowskich i 8 wątpliwego pochodzenia. Ci przebrzydli żydzi publikują całe serie zdjęć w jednym wydaniu czasopisma, zarabiając w ten sposób pieniądze, których nie może zarobić w ciągu roku żaden niemiecki fotograf w Ullstein.

W 1934 Yva wyszła za mąż za 11 lat starszego Alfreda Hermanna Simona. Mimo coraz większej nagonki na żydów, przeniosła zakład na Schlütterstr. 45. Nowe atelier mieściło się na dwóch piętrach w czternastu pokojach, miało ogród na dachu i dwa balkony. Idealne warunki do fotografowania na powietrzu. W zakładzie pracowało wtedy dziesięć osób.

W 1934 Yva straciła najważniejszego zleceniodawcę, wydawnictwo Ullstein, które żydowski właściciel musiał sprzedać fikcyjnej firmie Caudio działającej na zlecenie NSDAP.

W 1936 roku próbowała jeszcze ratować interes i przepisała go na niemiecką przyjaciółkę Charlotte Weidler. Pod koniec tego roku zaczął tu pracować Helmut Newton. Krótko później atelier zostało zamknięte, ponieważ obywatelom pochodzenia żydowskiego nie wolno było wykonywać zawodu. Teraz wypadki potoczyły się coraz szybciej.

Najpierw małżeństwo Simon musiało przeprowadzić się do nieco mniejszego mieszkania. Od maja 1940 stać je było na wynajęcie już tylko jednego pokoju. Yva musiała podjąć pracę przymusową jako pomoc w zakładzie rentgenowskim w szpitalu żydowskim. Jej mąż zamiatał ulice w Dahlem.

W New York Evening Post ukazała się w tym czasie wzmianka: Madame Yva is coming to work here. Jednak Yva nie przyjęła propozycji wyjazdu do Ameryki i została w Berlinie. Poniekąd stało się to za sprawa jej męża, który wierzył ciągle, że kłopoty mają przejściowy charakter. Na ucieczkę z Niemiec zdecydowali się zbyt późno. Do portu w Hamburgu dotarło już tylko 30 kartonów z dobytkiem małżeństwa Simon. Ale i te spłonęły podczas bombardowania.

Pierwszego czerwca 1942 po Simonów przyszło Gestapo. 13 czerwca zapakowani w bydlęce wagony wyjechali z Berlina razem z innymi 744 żydami. Transport miał numer 17. Pociąg odjeżdżał z dworca w Grunewaldzie. Na listach transportowych opatrzono ich numerem 75 i 76. Oboje zakwalifikowani byli jako zdolni do pracy. Pociąg pojechał do obozu zagłady na Majdanku.

W 1944 uznano ich za zmarłych. Jak umarli nie wiadomo.

Do marca 1945 roku z Berlina wyjechało 65 transportów do Łodzi, Lublina, Rygi, Kowna i Mińską. Siostry Yvy, Käthe Neuländer i Gertrud Gotthelf wywieziono zima 1941/42 roku do obozu w Rydze. Od tego momentu uznano je za zaginione.

Fritz Neuländer umarł 15 marca 1941 w Lyonie.



Marion Beckers, Elisabeth Moortgat, Yva.Photografien 1925-1938

Sven F. Kellerhoff, Kristallnach: der Novemberpogromm 1938 und die Verfolgung der Berliner Juden, Berlin Story Verlag